Od czasu do czasu muszę skorzystać z tzw. komunikacji miejskiej. To co dziś usłyszałam przypadkiem od kierowcy nie pierwszej młodości ;-) autobusu przyprawiło mnie o gęsią skórkę. Zacznę od tego, że wsiadłam na pętli, gdzie dopiero co nastąpiła zmiana kierowcy: za kierownicą zasiadł młody - zdaje się, że "nieopierzony" - kierowca. Zasiadł i od razu do tego drugiego zaczął narzekać. Że jak on żółtodziób to dali mu takiego rupiecia do jazdy (jechaliśmy starszym autobusem). I że do tego autobusu dostał nową instrukcję obsługi. Tu zaczął wyliczać, że "aby sprzęgło działało to musi zrobić to...", "żeby kierunkowskaz działał to musi tamto..." Długo wyliczał, a ja w miarę upływu czasu chciałam wysiąść jak najszybciej...
Lubię podróżować, ale ta dzisiejsza podróż nie należała do szczególnie przyjemnych ;-)
wtorek, 13 listopada 2007
Subskrybuj:
Posty (Atom)